Anioł Tosia i opowieść wigilijna


                                                                                                                                                                        Czyta Roman Łojek

 

Grudzień to magiczny czas. Szczególnie serca dzieci napełniają się w tym okresie radością i ciepłem. Mimo mrozu, mimo śniegu na ich buziach gości promienny uśmiech w oczekiwaniu na mający nastąpić cud.

Tak było z Hanią, która co rano budziła się z myślą, że już niedługo nastanie wigilia.

Ale mimo radości ze zbliżającej się gwiazdki, w serduszku Hani był pewien niepokój. Do jej klasy dołączyła pewna dziewczynka, której Hania za nic w świecie nie mogła polubić. Na początku Hania bardzo się starała zakolegować się z nową koleżanką, bo mama przecież mówiła, że nienawiść to bardzo brzydka sprawa, ale Daria nie dała się lubić. Nawet Sylwana miała o niej kiepskie zdanie.

Dlaczego Hania nie mogła polubić Darii? Otóż Daria była bardzo bogata i wszystkim się pyszniła. Miała najlepsze zabawki, najlepsze ubrania. Dostawała od rodziców wszystko, czego zapragnęła. Hania jej trochę zazdrościła, bo sama nie była zbyt bogata. Musiała nosić ubrania po starszej siostrze, zabawki dostawała tylko na urodziny i święta, i to tylko te najtańsze. Ale mimo to nie chciałaby się zamienić z Darią, ponieważ rodzice dziewczynki ciągle gdzieś wyjeżdżali, a nią w tym czasie zajmowała się niania.

Któregoś razu, kiedy Daria samotnie bawiła się w kącie najnowszą lalką Barbie

( taką z reklamy), Hania podeszła do koleżanki i zapytała:

– Mogę pobawić się z tobą?

Hania przykucnęła i lekko dotknęła złotych włosów Barbie. – Masz piękną lalkę.

– Nie dotykaj, bo pobrudzisz.

Daria schowała za plecy lalkę i wrogo spojrzała na Hanię.

– Zostaw ją, Haniu – powiedziała Sylwana, która właśnie przechodziła obok. – To samolub.

Dziewczynki odeszły smutne, a Daria ze złością rzuciła lalkę w kąt i wypaliła przez zaciśnięte zęby:

– Biedota! Mam was w nosie.

Hani i Sylwanie zrobiło się przykro, ale udawały, że nic nie usłyszały. Do końca zajęć dziewczynki nie rozmawiały z niemiłą koleżanką.

Kiedy po Hanię przyszła mamusia, dziewczynka pobiegła jeszcze do toalety. Myjąc rączki usłyszała czyjeś pochlipywanie. Spojrzała za siebie i zobaczyła Darię. W pierwszej chwili chciała odejść, ale oczy Darii były takie smutne, więc zapytała:

– Co się stało?

– Nie zostanę z ta głupią nianią w wigilię – Daria zamaszyście wytarła nos. – Mama i tata przylecą dopiero w pierwszy dzień świąt. A co to za wigilia bez rodziców?

Hani zrobiło się żal Darii. Wolałaby już nie dostać prezentów niż spędzić święta bez mamy i taty.

– Bardzo mi przykro. Współczuję ci.

Na te słowa Daria zerwała się na równe nogi.

– TY! Ty mi nie możesz współczuć. Mam największe łóżko z baldachimem, własną garderobę, mój tata jest najbogatszy z całej okolicy. Mam wszystko!!!!

Hania dumnie uniosła główkę.

– Nie masz wszystkiego. Nie masz dobrego serca.

Drzwi zamknęły się za Hanią z impetem. Mama od razu zauważyła, że coś się stało. Kiedy Hania opowiedziała jej o wszystkim w drodze do domu, pomyślała, że należy szybko coś zrobić. Znała mamę Darii ze szkoły. Kiedyś nawet się przyjaźniły. Wyszukała w starym notesie odpowiedni numer i zadzwoniła z propozycją, by mała spędziła wigilię u nich.

Kiedy Hania dowiedziała się o wszystkim, nie była zadowolona. Pomyślała, że Daria zepsuje im całe święta. Siedziała z nosem wtulonym w poduszkę i myślała, co zrobić, żeby decyzja mamy nie doszła do skutku. Nagle drzwi do pokoju zaskrzypiały i w progu stanęła Magda.

– A co ty masz taka minę? Jakbyś połknęła cukierka z pieprzu – zagadnęła starsza siostra Hani.

– Bo jestem zła. Mama zaprosiła do nas Darię na wigilię.

– A „tą” Darię, którą tak lubisz – powiedziała z ironią Magda.

– W ogóle jej nie lubię. Jest dumna jak paw. Zobaczysz jak będzie się rządzić.

Hania miała rację. Rzeczywiście, ledwie Daria przekroczyła próg domu, zaraz rzekła do Jakuba:

– Może byś mi łaskawie wniósł walizki do góry. Moja niania bardzo się śpieszyła, więc…

– Wcale jej się nie dziwię – przerwał Kuba. – Pewnie dziękowała niebiosom za uwolnienie od ciebie. A walizki mogę ci zanieść, o ile ładnie poprosisz.

– Ja nigdy nie proszę.

Daria dumnie uniosła głowę, po czym złapała uchwyt od skórzanej walizki. Niestety, ten pod ciężarem ubrań pękł i cała zawartość wylądowała na przedpokoju. Kuba schylił się, po czym podniósł coś różowego:

– Ładne majteczki.

Daria zarumieniła się po same uszy, po czym pozbierała wszystko i wepchnęła do walizki. Jakub zaś z lekkim uśmiechem na ustach, rzekł:

– Daj, zaniosę ci to, może kiedyś nauczysz się mówić: Proszę.

Jakub podniósł walizkę i zaniósł do pokoju Hani, gdzie miała nocować Daria.

Daria szła za nim po schodach marszcząc swój zadarty nosek. Weszła do pokoju Hani i rozejrzała się w około. Ten pokój nawet nie umywał się do jej sypialni.

– A ty co? Nawet nie przyjdziesz mnie przywitać – obruszyła się Daria.

– Właśnie – zaśmiał się Jakub.- Nie widzisz, że przyjechała królowa?

Hania zmarszczyła czoło ale pomyślała, że przecież dla gości należy być miłym, więc rzekła:

– Przepraszam, nie słyszałam twojego samochodu.

– Nic dziwnego. To tylko wasz tak głośno jeździ, jakby wszystko w nim miało się rozpaść. Nasz samochód tata kupił prosto z salonu. Kosztował fortunę!

– Matko – sapnął Kuba. – Współczuję ci Hania. Jak dorosnę to nigdy nie będę wystawiał nakrycia dla niespodziewanego gościa, bo mi się jeszcze ktoś taki nawinie.

Kiedy Kuba wyszedł z pokoju, przybiegła mała Zuzia.

– Haniu, mama was woła. Mówiła, żebyście założyły fartuszki, bo potrzebuje pomocy przy pieczeniu ciasta.

– Co ja słyszę? Ty musisz pomagać. Moja mama zawsze zamawia catering – powiedziała z przekąsem Daria.

– A co to jest ten catering – zapytała Hania.

– To firma, która przywozi nam gotowe jedzenie – odpowiedziała z dumą Daria.

– E tam, to nawet nie wiesz, jak fajnie się piecze ciasto. Idziesz czy nie?

– No idę, przy okazji zobaczę waszą choinkę. U nas w domu nigdy nie ma choinki. Mama mówi, że tak jest ekologiczniej i ja się z nią zgadzam.

Hania już nie zapytała, co znaczy słowo „ekologiczniej”, żeby Daria nie pomyślała, że ona Hania nic nie wie. Ale coraz bardziej ją denerwowała przemądrzała koleżanka.

Widocznie choinka nie była aż tak wielką, ekologiczną stratą, bo na twarzyczce Darii na chwilę zagościł zachwyt. Podeszła do drzewka i delikatnie dotknęła wiszących na gałęziach ozdób. Najbardziej spodobały jej się dwa małe aniołki o złotych włosach.

Kuchnia przypominała nieco pobojowisko. Na stole leżała wielka miska a nieopodal pełno innych składników: mąka, cukier, kakao i sterta jajek. Magda mieszała a mama dosypywała do miski coraz to inne produkty. Na ogniu gotował się barszcz a w piekarniku dumnie prężył pierś sernik wiedeński, który przepięknie pachniał.

– Mamusiu, jesteśmy – Hania z wielkim uśmiechem usiadła na czerwonym krześle. Mama na chwilę przerwała pracę, wytarła ręce w niebieski fartuch i podeszła do dziewczynki.

– O, dzień dobry Daria. Przepraszam, że nie wyszłam od razu się przywitać z tobą, ale prawdę powiedziawszy nie słyszałam, kiedy przyjechałaś. To pewnie przez mikser. Jest już taki stary, że warczy jak traktor.

– Nie, to przez samochód z salonu, mamusiu – wtrąciła się Hania.

Daria podeszła do mamy i wyciągnęła swoją chudą rączkę.

– Witam Panią i dziękuję za zaproszenie.

Mama zamiast podać Darii rękę, lekko uścisnęła dziewczynkę.

– Cześć, fajnie cię poznać. – powiedziała, po czym zwróciła się do Hani. – Było by miło gdybyście zechciały mi pomóc.

Daria skrzywiła nieco nosek, ale posłusznie ubrała fartuch. Jej zadaniem było przesiewanie mąki. Efekt był taki, że Daria wkrótce przypominała bałwana, który stał na podwórku. Hania, która na nią spojrzała, roześmiała się tak głośno, że było ją słychać w całym domu. Jakub, który właśnie zaczaił się, by skubnąć piernika, stanął jak wryty.

– Jacie! Przybyła królowa śniegu – krzyknął, po czym dodał z ironią w głosie. – Proszę, nie zamień mnie w posąg, wielmożna pani.

Ale Darii nie było do śmiechu. Obrażona wyszła z kuchni i poszła do pokoju Hani. Tam położyła się na łóżku z mocnym postanowieniem, że przez całą wigilię nie odezwie się do nikogo. Jak oni mają czelność robić sobie z niej żarty! Już ona im pokaże!

Kiedy Hania po kilku minutach przyszła zobaczyć co dzieje się z koleżanką, zastała Darię pogrążoną w głębokim śnie. Spojrzała na obraz wiszący nad łóżkiem, przedstawiający aniołka i szepnęła:

-Spraw, żeby Daria była milsza…i żeby nie popsuła nam wigilii.

Hania wyszła z pokoju na paluszkach. Miała nadzieję, że jak Daria się wyśpi, to będzie miała lepszy humor.

Tymczasem w pokoju zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Meble zaczęły skakać a łóżko wirować tak szybko, że Daria pomyślała, iż znalazła się w wesołym miasteczku. Otworzyła w zdumieniu oczy i zobaczyła małego aniołka, który miał piękne, złote włosy. Aniołek uśmiechał się do niej. Daria kilka razy z niedowierzaniem przetarła oczy. Jednak postać nie znikała. Daria drżącym głosem zapytała:

– Kim ty jesteś?

– Jestem Anioł Antonina, w skrócie Tosia. Opiekuję się Hanią. Przybyłam, żeby coś ci powiedzieć. Niedługo pojawią się tutaj trzy anioły, które coś ci pokażą. Bądź dla nich miła, dobrze ci radzę.

– Ale ja nie chcę widzieć żadnych aniołów! Nie wierzę, że istnieją.

Aniołek Tosia spojrzał smutno na małą dziewczynkę. Pomyślała, że czeka ją sporo pracy.

– Każdy powinien mieć Anioła. Niestety, niektórzy pozbyli się swoich Aniołów przez swoje niecne uczynki. Nawet ty masz Anioła. Niestety, stracił wszystkie pióra i musiał odlecieć do nieba. Teraz w niebie zastanawiają się co z tobą zrobić.

– Powiedz im, żeby mi dali święty spokój. I ty też daj mi święty spokój!

Daria przewróciła się na drugi bok, udając, że zasypia. Po chwili, kiedy myślała, że została już sama w pokoju, usłyszała wesoły śmiech. Odwróciła się i zobaczyła bardzo pięknego anioła o włosach tak jasnych jak śnieg.

– Wstawaj mała. Musimy lecieć.

– Ani mi się śni. Nigdzie z tobą nie lecę. Nawet nie wiem, kim jesteś.

– Nazywam się Michasia i jestem Aniołem przeszłych świąt. Przybyłam, żeby pokazać ci to, czego nie pamiętasz.

– No to lećmy – westchnęła Daria. – Chce mieć to z głowy.

Anioł Michasia złapał Darię za rękę i razem przelecieli przez ścianę. Kiedy znajdowali się na zewnątrz Daria zauważyła, że nie odczuwa zimna, mimo, że na ziemi leżała gruba warstwa śniegu. Podleciały do małego domku, w którym paliło się światło w oknach. Daria z zaciekawieniem spojrzała do środka. W niedużym pokoju siedziało troje ludzi: jej mama, tata i jakaś dzidzia, to była chyba ona. Podobne zdjęcie stało w ich willi na kominku. Widać było na nim, że cała rodzina była bardzo szczęśliwa. Darii zrobiło się bardzo przyjemnie. Pomyślała, że już dawno nie widziała, żeby tata przytulał mamę, zresztą prawie wcale go nie widywała. Ciągle pracował.

– Musimy już lecieć Dario – odezwał się Anioł Michasia.

– Nie, ja nie chcę. Chcę popatrzeć. Proszę.

– No dobrze, mamy jeszcze chwileczkę. – Anioł przysiadł na parapecie i rzucił jakby od niechcenia – Nie byliście wtedy bardzo bogaci, prawda?

Daria na chwilę zamknęła oczy. Przeszło jej do głowy, że może pieniądze nie są aż takie ważne, ale szybko odrzuciła od siebie tę myśl i stanowczo powiedziała:

– Nie, ale teraz jesteśmy i jestem szczęśliwa, bo mogę mieć wszystko, co tylko chcę.

Nagle, ni stąd ni zowąd znalazła się w pokoju Hani. Patrzy i nie wierzy własnym oczom. Na kanapie siedział wielki, tłusty Anioł, który zażerał pizzę. Daria przetarła ze zdziwienia oczy i pomyślała, że to na pewno sen, ale wtedy gruby Anioł się odezwał.

– Barnaba jestem. Niestety musze pokazać ci teraźniejsze święta.

– Dlaczego „niestety”? – zapytała Daria.

– Bo wolałbym w tym czasie delektować się deserem niż latać z rozpieszczoną dziewczynką.

– Trochę ruchu ci nie zaszkodzi…niedługo będziesz szerszy niż dłuższy. Kto to widział, żeby Anioł był taki gruby.

Barnaba nieco się zawstydził, ale przypomniał sobie słowa Aniołka Zosi, która mówiła, że jego brzuszek jest miękki jak poduszka. Wsadził do ust ostatni kawał pizzy, wytarł usta rękawem i rzekł:

– Może i mam wielki brzuch, ale równie wielkie mam serce – po czym wraz z Darią wzniósł się do góry.

Po jakimś czasie Daria ze zdziwieniem spostrzegła, że jest w tym samym pokoju. Pomyślała, że przespała podróż albo, że tłuściutki Anioł dostał bólu brzucha z przejedzenia. Ale nie, Barnaba siedział na fotelu i czekał na coś. Nagle zobaczyła siebie, jak wchodzi do pokoju, a za nią Hania, która powiedziała:

– Przebierzmy się. Zaraz zasiadamy do stołu.

Obie dziewczynki zakładały świąteczne rzeczy, z tym , że sukienka Darii przypominała suknie balową, gdy tymczasem Hania ubrana była w swoją sukienkę, przeznaczoną na niedzielę. Kiedy dziewczynki się czesały Daria wyjęła piękny kuferek z mnóstwem gumek, spinek, opasek. Miała tam wszystko, co uwielbiają małe dziewczynki.

– Pożyczysz mi jedną spinkę – nieśmiało zapytała Hania.

– Nie pożyczam nikomu swoich rzeczy – odpowiedziała stanowczo Daria.

Hani zrobiło się najpierw przykro a Darii stojącej koło Barnaby, wstyd. Czy ona Daria tak się zachowuje? W końcu nic by się nie stało, gdyby oddała jedną spinkę. Miała ich jeszcze ze sto. Kiedy dziewczynki zeszły do salonu, w którym odbywała się wigilia, zobaczyły pięknie nakryty stół. Daria i Barnaba obserwowały wspólną wigilię a potem rozdawanie prezentów. Każdy coś przygotował dla Darii, ale ona nikomu nic nie dała. A jak mała Zuzia chciała obejrzeć jej nową książeczkę to krzyknęła:

– Zostaw, bo pobrudzisz. Zajmij się swoimi zabawkami.

A zwróciwszy się do Hani rzekła z przekąsem:

– Mizerne te wasze prezenty. Ja zazwyczaj dostaję trzy razy więcej niż wy wszyscy razem wzięci.

Na te słowa Anioł Barnaba zmarszczył czoło i rzekł:

– Dosyć już widzieliśmy. Wracajmy.

Daria jeszcze raz spojrzała się za siebie. Zobaczyła, ze Hania płacze i pomyślała, że chyba powinna trochę się zmienić. Barnaba wchodząc po schodach głośno sapał. Daria szła za nim. Nagle poczuła nieprzyjemny smrodek.

– Fuj, puściłeś bąka? – zapytała z niedowierzaniem

– Też byś puściła, gdybyś zjadła tyle pizzy. – odparował Anioł, po czym powiedział sam do siebie. – Tak myślałem, że te pieczarki nie były pierwszej świeżości.

– A czemu ty nie lecisz, tylko idziesz – zaciekawiła się Daria.

– Słyszałaś kiedyś o ciążeniu ziemskim? No, właśnie, jestem przeciążony pizzą. Po świętach przejdę na dietę.

Kiedy Barnaba zniknął za drzwiami, Daria pomyślała, że już chyba koniec tych podróży. Była bardzo zmęczona. Ale ku swojemu zdziwieniu zobaczyła jeszcze jednego Anioła. Był chudy, prawie sama skóra i kości a przy tym bardzo wysoki. Siedział na parapecie i patrzył na spadające płatki śniegu. W pewnej chwili odwrócił się w stronę Darii i rzekł głośno i wyraźnie:

– No cóż, musimy iść, ale uprzedzam, to nie będzie łatwa podróż.

A pod nosem wymamrotał:

– Że też mnie musi zawsze spotykać najtrudniejsze zadanie. Ciągle ganiam za Kubą, latam z raportami do nieba i na dodatek mam jej pokazać co ją czeka…

Lecieli bardzo długo. Darii było zimno. Kiedy dotarli do wielkiego budynku, Daria zadrżała. W tym domu było coś strasznego. Zajrzała przez okno do jedynego pokoju, w którym paliło się światło. Zobaczyła kobietę siedzącą samotnie przy biurku. Kobieta sprawdzała jakieś rachunki. Na kalendarzu była zakreślona data 24 grudnia.

– Dlaczego ona w wigilię pracuje? – zapytała chudego Anioła.

– Nie pamięta innych świąt. Zawsze pracuje w wigilię.

– A co stało się z jej rodziną- Darii nagle zrobiło się żal samotnej kobiety.

– Ona nie ma rodziny. Jej rodzice zginęli w wypadku lotniczym, kiedy miała siedem lat. Chciało im się pracować w święta.

– Moi rodzice też pracują dzisiaj, przyjadą dopiero jutro. To pewnie dlatego, że zachciało mi się takiego drogiego prezentu.

Nagle kobieta wstała od biurka i podeszła do okna. I wtedy Daria zobaczyła siebie. Tak, to była ona, tylko, że dużo starsza. Mała Daria odwróciła głowę i zawołała do Anioła:

– Odejdźmy stąd! Ja już nie chcę nic więcej oglądać! Nie chcę żadnych prezentów. Chcę moją mamusię i tatusia.

Daria rozpłakała się. Płakała i płakała aż nagle poczuła ciepły dotyk. Podniosła głowę i zobaczyła, że znajduje się w pokoju Hani, która delikatnie dotykała jej ramienia.

– Obudź się Dario, zaraz będzie kolacja wigilijna. Musimy się przebrać.

Daria niepewnie rozejrzała się po pokoju. A więc to był tylko sen. Nagle na ziemi zauważyła coś dziwnego. Na dywanie leżało białe piórko. Daria uśmiechnęła się promiennie i powiedziała:

– Haniu pożyczę ci tyle spinek, ile tylko chcesz. I wiesz co? Dziękuję, że mogę z wami spędzać święta. Jutro jak przyjadą moi rodzice, zapytam ich czy mogę zaprosić ciebie i Sylwanę do domu. Dam wam moje lalki, bo i tak rzadko się nimi bawię.

Hania spojrzała na Darię z niedowierzaniem. Nawet się uszczypnęła, żeby upewnić się czy przypadkiem nie śni. Ale nie. To była ta sama Daria, tylko jej zachowanie było zupełnie inne. Hania nie zdążyła odpowiedzieć, bo nagle drzwi do pokoju się otworzyły i w progu stanęli rodzice Darii.

– Mamo, tato, a co wy tu robicie? Mieliście wrócić jutro….

– Pomyśleliśmy z tatą, że nie powinnaś spędzać wigilii bez nas.

Daria podbiegła do rodziców i ich mocno wyściskała.

– Kocham was i przepraszam, że czasami byłam taka niedobra.

– Nie, kochanie. To nam pieniądze przesłoniły oczy na to, co najważniejsze – powiedział tata. – Gdyby nie pewien gruby Anioł, który mi się przyśnił…

– Tobie też przyśnił się anioł ?– Wtrąciła się z pytaniem mama. – Mnie też przyśniły się anioły. Jeden z nich był taki malutki i miał tęczowe skrzydełka.

Daria uśmiechnęła się, ściskając mocno piórko. A Hania spojrzała z zastanowieniem na swój obrazek. Czyżby jej modlitwa zdziałała aż takie cuda?

Kiedy szczęśliwa koleżanka wychodziła z pokoju wraz z rodzicami, Hania szepnęła do swojego aniołka:

– Jesteś prawie jak święty Mikołaj. Dzięki.

Nagle zobaczyła, że Daria zostawiła swój kuferek i piękną suknię. Wybiegła szybko z pokoju i zawołała:

– Daria, zapomniałaś swoich rzeczy!

– Weź je. Wesołych Świąt, Haniu!

Na koniec odwróciła się jeszcze do Kuby i rzekła:

– Dziękuję za wniesienie walizki. Te twoje majtki w renifery, które wiszą na lince też są ładniutkie.

Kuba coś odburknął pod nosem i pomyślał, że musi jak najszybciej schować zielone galoty tam, gdzie nikt ich więcej nie znajdzie.

Wigilia tego roku była niezwykła. Po kolacji , gdy każdy rozpakowywał swój skromny prezent, ktoś zastukał do drzwi. Tata, który poszedł otworzyć, wrócił z tajemniczą miną.

– Chodźcie na chwilę do przedpokoju.

Na środku leżał ogromny wór prezentów. Czego w nim nie było! Zabawki, książki, gry, piękne ubrania! I wiele innych rzeczy a na samym dnie leżała karteczka, na której było napisane: „ Dla całej rodziny i wszystkich jej Aniołów Stróżów”.